W jeden z piątkowych, wrześniowych wieczorów redakcja KOTŁA uczestniczyła w otwarciu Targowa – Craft Beer and Food – lokalu w piwnicach wrocławskiej Hali Targowej. Przeczytajcie nasze wrażenia.
Asia Aniszczyk – I love to eat!
Hala Targowa we Wrocławiu zbudowana według projektu Richarda Plüddemanna i Heinricha Küstera w latach 1906-1908 jest wspaniałym zabytkiem architektury i niekwestionowanym symbolem naszego miasta.
Żelbetowe łuki, na których wspiera się hala opisywane są jako pionierskie w skali światowej osiągnięcie inżynierskie. Interesującym faktem jest również wysokość piwnic mieszczących się tuż pod budynkiem, która wynosi 3,7 metra. Jako że na zewnątrz halę okala ceglany mur nawiązujący do średniowiecza, a wnętrze jest już całkowicie modernistyczne, z dużym zaciekawieniem i chyba lekkim strachem o charakter wystroju lokalu przyjęłam zaproszenie do nowo otwartej restauracji Targowa – Craft Beer and Food.
Okazało się, że wszelkie obawy były na wyrost. Targowa – Craft Beer and Food rewelacyjnie połączyła cegłę z elementami metalu i drewna. Pięknie wyeksponowane łuki podpiwniczenia, granatowy kolor ścian i jasne modernistyczne kafle w części, gdzie znajduje się kuchnia sprawiły, że lokal stanowi spójną całość z Halą Targową. Słowem pasuje do tego miejsca, a nawet podkreśla jego charakter.
A jaka jest ich kuchnia?
Odpowiem krótko – na nasze czasy. Polska kuchnia w nowoczesnym wydaniu, tworzona jest bowiem z lokalnych produktów i przy założeniu, że jest otwarta, każdy więc może zobaczyć, jak powstaje. Restauracyjny multiatap oraz rzemieślnicze piwa płynące z 12 nalewaków to na pewno mocne strony tego miejsca.
Na duże wyróżnienie zasługują sery oraz pyszne pieczywo. Niespodzianką były dla mnie paluchy z cynamonem, które idealnie pasowały do piwa. Moim faworytem tego wieczoru były jednak rozpływające się w ustach policzki wołowe podane z ziemniaczanym puree i kiszoną kapustą.
Trzymam kciuki i liczę, że Targowa – Craft Beer and Food zachowa taką jakość serwowanych specjałów i obsługi, jaką zaprezentowała nam przy okazji otwarcia. Zamierzam bowiem nie raz i nie dwa zaglądnąć w to miejsce, a może nawet przyprowadzić ze sobą zagranicznych znajomych.
Kasia Sieradz – Gotuj z Kasią
Uwielbiam klimat Hali Targowej! Kolorowe stragany przepełnione świeżymi owocami i warzywami, a oprócz tego ogromny wybór mięs. Wszystko świetnej jakości. Czegoś podobnego spodziewałam się po lokalu otwartym w piwnicach Hali. I nie zawiodłam się. Na otwarciu było sporo różnorodnego jedzenia. Miałam okazję spróbować przystawek – masła smakowe i sery to moi faworyci. Ciekawa jestem policzków wołowych, więc na pewno jeszcze wrócę ich spróbować.
Laura Chołodecka – Cafe Babilon
Hala Targowa była dla mnie od zawsze niezwykle klimatycznym miejscem. Ja lubię tam wejść i po prostu pochodzić, niespiesznie poprzechadzać się alejkami, pooglądać produkty na stoiskach, na ludzi tam handlujących oraz na osoby wchodzące do niej jako klienci czy obserwatorzy.
Umiejscowienie “Targowej” w piwnicach hali jest świetnym pomysłem. Targ na górze, a na dole kucharze w pełni korzystający z dobrodziejstw świeżych produktów. Wystrój lokalu cudowny i tak samo klimatyczny jak matka-hala. Otwarcie bardzo nam się podobało i pewnie nie raz tam wrócimy…
Żaneta Hajnowska – Cupcake Factory
Chyba każdy z wrocławskich blogerów uwielbia przychodzić na zakupy do Hali Targowej. Teraz mamy kolejny powód, żeby tam zaglądać wieczorami – nową knajpę Targowa – Craft Beer and Food. Miejsce na początku urzeka cudownym dizajnem. Jest surowo, czysto, a jednocześnie ciepło i naturalnie. Największą jednak zaletą jest spory wybór przepysznych piw rzemieślniczych. Dane mi było próbować kilku i jestem zachwycona! Jedzenie niestety nie jest już tak smaczne jak piwa. Jako “specjalistka” od ciast mogę powiedzieć tylko, że muszą się jeszcze sporo nauczyć. Zwalam to jednak na karb stresu przed otwarciem. Za to chleby i masełka smakowe – cudo! Idealne do piwa. Na pewnie jeszcze tu wrócę 🙂
Olga Płaza – Tequila Gotuje
Hala Targowa kojarzyła mi się do tej pory z dość obskurnym budynkiem, w środku którego można znaleźć świeże owoce, warzywa, mydło i powidło (bo sklepiki przy ścianach hali mają dość oryginalny asortyment. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam nawet o piwnicach, które skrywa ten budynek. Dlatego pierwsze wrażenie, związane z wnętrzem Targowej – Craft Beer and Food, spowodowało opad szczęki i zbieranie jej z podłogi. Przestronna, minimalistyczna przestrzeń o powierzchni prawie 300 metrów kwadratowych. Odnowiona tak, że czuć w niej ducha przeszłości, a jednocześnie nowoczesny sznyt – surowa cegła, rysunki na ścianach, długie ławy i otwarta industrialna kuchnia dbają o to wrażenie.
Nie jestem zbyt ufna wydarzeniom otwierającym lokal – dlatego Targową sprawdziłam dwa razy. Pojawiłam się tam w dzień otwarcia, podczas specjalnego wydarzenia (w piątek wieczorem). Idąc za ciosem – odwiedziłam multi tap również 12 września, w sobotę. Rezerwując już tylko stolik i czekając, co drugi wieczór przyniesie. Wniosek jest krótki. Targowa i zdała ten egzamin, i odrobinę – oblała.
Zdecydowanie mocnym punktem lokalu jest piwo. Rzemieślnicze piwa z przeróżnych browarów są tu na pierwszym miejscu. Nalewający je barmani znają się na rzeczy. Opowiedzą o nutach, ciężkości, goryczy i innych niuansach wszelkich piw ustawionych na kilkunastu kranach. Co więcej, na ladzie wystawione są poszczególne słody, których używa się do produkcji piwa. Można więc (co oczywiście z przyjemnością uczyniłam) powąchać i dokonać degustacji. Co do dostępnych rodzajów piwa, to mają się one zmieniać, jednak wśród 12 rodzajów lanych piw na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. I nie bójcie się prosić o pomoc, bo tak jak wspomniałam, przy barze można posłuchać porywających, chmielowych opowieści.
Kolejnym mocnym punktem Targowej, a raczej punktami, jest obsługa. I to wyszkolona z takim rozmachem, że ma się ochotę zadzwonić do właścicieli niektórych innych, wrocławskich restauracji, aby umówili swoją załogę na szkolenie. Profesjonalizm, empatia, zainteresowanie gośćmi i dbałość o to, żeby wizyta miło się kojarzyła, to naprawdę rzadko spotykana kombinacja w lokalach na terenie całego kraju. Jednocześnie – ta sam obsługa ma jeszcze mnóstwo problemów z kartą. Mają je zresztą również kucharze. Mylą im się dodatki, to co w karcie rozmija się z tym, co na stole. Błędy są bez mrugnięcia choćby okiem naprawiane, a ja składam to na karb ogromnego zainteresowania lokalem i pierwszego tygodnia pracy, ale wrócę jeszcze sprawdzić ten element.
Pozostając przy jedzeniu – Targowa ma ambicje dobrze karmić. Widać też, że szef kuchni ma pomysły. Jednak kompozycja karty, jak i samych posiłków pozostawia sporo do życzenia. Zdecydowanie w karcie brakuje mi warzyw i owoców. Na górze w najlepsze działają stragany ze świeżą żywnością i chciałoby się jednak do tych wszystkich golonek, tatarów, kiełbas, ziemniaków i smalców dorzucić lekkości i zdrowia. Daleka jestem od ubolewania, że w karcie zbyt dużo jest mięsa (bo ze wszystkich łakoci najbardziej lubię boczek), ale dobrą rośliną na talerzu nie pogardzę. Kolejna uwaga tyczy się cen. Nie dziwią te za policzki wołowe czy golonkę. Jednak już pieczony ziemniak z koperkiem i kefirem, który kosztuje 12 zł, zastanawia. Tyle samo zresztą kosztuje ziemniak z mięsem z golonki. A jednak koszty stworzenia jednego i drugiego są nieporównywalne. Mam jeszcze jedną uwagę – ale znowu – tak sądziłam, że w pierwszym tygodniu od otwarcia nie może być jeszcze mowy o równym, wysokim poziomie, bo wszystko musi dopiero osiąść na właściwe tory, a zespół nauczyć się współpracować. Jednak, kuchnia jest nierówna. Zdarzają się dania po prostu smaczne, prawdziwe i rzetelne. I zdarzają się wtopy. Jednak pasty do chleba, jak i samo wypiekane na miejscu pieczywo, a także policzki wołowe i pyszny boczek, to bardzo mocne, urzekające smakiem pozycje w menu. A ja wierzę, że po oblężeniu przez pierwsze dni, załoga złapie drugi oddech, przebuduje odrobinę kartę, kucharz pozostanie wierny swojej hojnej do przypraw ręce (bardzo lubię ludzi, którzy potrafią się obronić z przyprawianiem i ich dania nie wymagają ani solniczki z pieprzniczką ani szklanki wody do ugaszenia palącego pragnienia), zadba o to, żeby usunąć wspomniane przeze mnie wtopy (głównie w przypadku deserów i suchości niektórych potraw), a wtedy już Targową odwiedzać będę z prawdziwą przyjemnością.
Gosia Zabokrzycka – Trawka Cytrynowa
Zawsze powtarzam, że Hala Targowa to miejsce, które powinno być uznawane za jedno z topowych punktów turystycznych we Wrocławiu. Powinno, bo nie jest – chyba nie do końca wciąż wykorzystuje swój potencjał. Z jednej strony wnętrze Hali zachwyca architekturą, ale też bogactwem stoisk z warzywami oraz starymi, urokliwymi sklepikami, w których można dostać wszystko, stanowiącymi trochę relikt minionej epoki. Z drugiej strony wciąż jest tu niewykorzystane miejsce na produkty lokalne jak też stoiska mięsne i rybne z prawdziwego zdarzenia.
Dlatego z wielką radością przyjęłam informację o otwarciu lokalu Targowa, który w swojej ofercie będzie przede wszystkim stawiać na lokalne wyroby. Piękny wystrój, bogaty wybór rzemieślniczych piw, miła obsługa – mam ochotę na więcej! Mam nadzieję, że to pierwszy krok ku transformacji obiektu, który stanie się reprezentantem tego, co we Wrocławiu najlepsze i będzie działał tak, jak przykładowo funkcjonuje English Market w Cork. Potencjał jest!
Zdjęcia: Asia Aniszczyk i Rafał Komorowski